…przyszedł chłód. Mróz
, jego przyjaciel zapisał minus kilka na skali. Weszłam do łazienki, puściłam
wodę, weszłam do wanny, szczęśliwa ,że w mojej wierze mogę to czynić bez
odzieży. Położyłam się. Ciepło , nawet odrobinę go za wiele ale to czyniło
ciało spokojnym. Przyszła Ania. Zrobiła dokładnie to co ja z tą samą radością
,że nie musi w obecności , być ubraną. Powtórzyła wszystko lecz dodała coś od
siebie. Otworzyła szeroko okno i para z rozgrzanej wody wypadła do walki z
zimnym powietrzem zewnętrznia. Usiadła naprzeciw ale wtedy wiatr mógł chłostać
jej delikatna skórę na plecach i
niebezpiecznie chłodzić ciało więc zaprosiłam, nie odmówiła, by położyła się na
mnie i mogłyśmy być blisko i mogłyśmy obie czerpać z ogromnego strumienia świata jaki wlewał się
przez otwarte okno. Pomyślałam o słowach, że może by były przydatne w tej
sytuacji ale nie przekonałam sama siebie by ich użyć i Ania , tak myślę doszła do
tego samego wniosku lub może do wniosku, że skoro ja nie mówię to i ona nie
powinna .Niczym dziecko na piersi położone po porodzie, bezradne, ufające,
bezpieczne. Taka myśl mi wdreptała do głowy bo wzniosłe sytuacje, powodują u
mnie wzniosłe myśli i wzniosłe zachowania. Tak często bywa. Byłam nawet trochę
dumna że mogłam, że potrafiłam trzymać ją w ramionach i obie zalane gorącą,
parującą wodą, mogłyśmy milczeć leżąc i patrząc na świat przed nami. Na odległe gwiazdy, może
galaktyki . Na stację kosmiczna co to mrugała do nas co czas jakiś. Na samolot
lecący z ludźmi , którzy w innych zechcieli być miejscu. Na nagie gałęzie i na
ptaki , czarne w ciemności, nie dające się poznać a i nie przedstawiające się
jak kiedyś jaskółki, które wleciały by się przedstawić i przywitać. Ania
osunęła się odrobinę tak że jej głowa zamknęła się w kaftanie moich piersi,
bezpieczna… bezpieczna… -bezpieczna ? -
czy przyjdzie czas ,ze zbuduję jakieś miejsce, jakiś dom i jakiś w nim związek
?... Minęła minuta, dwie pięć kwadrans, godzina może… gdybyś zechciała mówić do
mnie w moim imieniu, ja bym chciała spróbować.
Lekarza, który widząc oczywiste objawy wymagąjące natychmiastowej pomocy, żąda wykonana testu covidowgo i przy gorącej kawie czeka na jego wynik , powinno się w trybie natychmiastowym pozbawić prawa wykonywania zawodu, praw obywatelskich . Powinno się rozstrzelać ale ktoś powinien sprzątać ulice. PS Człowiek z potężna raną ręki zjawia się na SORze . Robią mu konieczny test na covid. Umiera nim doczekał na wynik. Zmarł na covid i choroby współistniejące. Rodzina przysłała kwiaty , wdzięcznaz pomoc w ostatnich chwilach, lekarzowi.