I nastała cisza . Dawno
takiej ciszy takiej ciszy nie słyszałam
i dawno takiej ciszy nie oglądałam a po niej tłumy ludzi zaczęły wylewać się na
ulice śpiewając Alleluja, Alleluja, Alleluja… Ktoś spojrzał na mnie leżącą w
rynsztoku, przeszedł. Inny skomentował. Nikt ręki nie podał. –Alleluja niosło
się ulicami. Ja nikomu ręki nie podałam i z tego wielki wstyd a on tak wielki
,że przepychająca się radość nie mogła, bo druty, bo zasieki bo myśli . Śpiew
tłumu zaczął milknąć- dlaczego tak ?-dlaczego ta radość nie taka jakiej bym
chciała-dlaczego?... żeby była radość musi być drugi człowiek. Muszę wstać,
obmyć się ubrać i do niego pójść a jeśli on nie otworzy bo mnie nie zna…?
Marzyłam dziś o sobie i dla siebie i dlatego tak .
Przechodniu, litujący się nade mną, czujący
żal, pogardzający, kopiący mnie czasem. Kochający, obmywający czystą wodą,
starający się pojąć i spotkać mnie. Przechodniu, życzę Ci w ten poranek
Zmartwychwstania byś zawsze miał komu złożyć życzenia a nie martwił się ,że ten
do kogo przyszedłeś, nie otworzył.