Wpadam w popłoch gdy
kogoś do siebie zapraszam. Nie umiem z
oczekiwaniem sobie poradzić. Wszystko jest , wszystkie błyskotki, na swoim
miejscu i odkurzone ale to zasługa gosposi. Pani gosposi a moja zasługa w
przygotowaniu wizyty okazuje się być tak mała ,że strach, zajmuje wolną
przestrzeń i rozpycha się z każdą chwilą bardziej. Pobiegłam zrobić kawę,
herbatę może, wodę po temu zagotować a ona jak zaklęta, zagotować się nie chce.
Coś jest nie tak coś przeciw mnie coś zdecydowanie rozlicza moją aktywność,
budzi poczucie winy. Przyglądam się. Nie włączoną kuchenką nie zagotuję wody.
Czas ucieka, jestem kłębkiem wątpliwości, kłębkiem przerażenia. Wszystko jest
na swoim miejscu. Czas jest odpowiedni. Pogoda doskonała. Psy zamknięte w
boksie. Brama …czy działa brama wjazdowa ?...Sprawdzam. Działa brama wjazdowa i
otwiera swe wrota gdy włączyć przycisk. Nagle dzwonek. Auta nie ma, więc skąd
dzwonek ale pytam i dostaje odpowiedź- siostra Nasturcja z zakonu…. Nim zemdlałam
zdążyłam jeszcze wcisnąć wspomniany guzik uruchamiający bramę i siostra weszła.
Otwierając oczy zobaczyłam anioła więc już bez obaw zaczęłam się wchodzić w sen
– czy już wszystko w porządku ? Czy coś podać ?- Udało mi się pozbierać z
omdlenia. Wstałam . Podałam kawę. Zorientowałam się w miejscu i czasie. Kobieta
naprzeciw mnie z ogromnymi skrzydłami była moim gościem i wcale mi się to nie
śni i jest prawdą.- Zakochałam się w siostrze. Zadurzyłam, mówiąc uczciwie ale poczułam
wielką potrzebę by to zadurzenie przerodziło się w miłość z tym ,że nagle sobie
uświadomiłam, że nic przecież nie jest tak proste, nic nie jest tak łatwe i nic
nie jest tak oczywiste a przede wszystkim nikt , kochany nie może być
zniewalany a więc narzucanie siostrze mojego pragnienia i zmuszanie w
jakikolwiek sposób do jemu podporządkowania ,przez siostrę, jest nieuczciwe.
Uśmiechała się , uśmiechała się w taki sposób ,że przestałam mówić. Słowa ją
tylko rozbawiły jak i mnie gdy sobie ich wartość uświadomiłam. Gdy dotarło do
mnie ich oczywiste, przesłanie a nie gdy władało mną słów wypowiadanie.- Wiem
,że zaprosiła mnie pani, by mnie uwieść. Wiem ,że ma pani w stosunku do mnie
zamiary jakich mieć pani nie powinna, zważywszy na fakt ,że jestem poślubioną.
Wiem ,że ma pani świadomość, komu jestem poślubiona a mimo to pani odważyła się
mnie zaprosić . – Tak, to prawda ale mój plan obejmował tylko czas do momentu
gdy siostra odmówi i nie przyjdzie a nie wizytę, dlatego wszystko się posypało
a właściwie nic się nie posypało bo niczego nie było .Nie było planu na :”tak”.
Wzięła ze stołu kulkę czekolady w której była suszona śliwka a wszystko
obsypane wiórkami kokosowymi. Wzięła w dłoń i bez najmniejszego skrępowania,
włożyła do ust uśmiechając się przy tym tak pięknie ,że chciałam odpłynąć w ten
uśmiech, nim się delektując odlecieć.-Pani Natalio. Proszę się obudzić. Ja nie
jestem snem, wyobrażeniem. Ja jestem. Tu jestem.-Nasturcja ?...siostra Nasturcja
?... siostra skąd wie co ja miałam na myśli zapraszając?- Jesteśmy kobietami. Wiemy takie rzeczy.
Prawda ?- Podejrzewam. Byłam pewna w stu procentach ,że zaczerwieniłam się
niczym burak obierany przez gosposie na barszcz
wielkanocny a może wigilijny… nie ważne. W końcu pojawił się jakiś punkt
wspólny. Jesteśmy kobietami … rozmowa po tym potoczyła się już tak gładko jak
tylko między ufającymi sobie bezgranicznie ludźmi potoczyć się może. Tematów
mnóstwo. Obrazów wiele. Kolory, zapachy, smaki. Wychodząc podała mi rękę. Uśmiech,
ręka, wspólne plany, które przecież mogą ale nie muszą się zrealizować.
Wszystko poustawiane odpowiednio. Pocałowałam ją w wyciągniętą dłoń i ona
zrobiła to samo. A miał być taki piękny romans a nie ..gdy znikała za
zamykającą się furtką, powróciła nadzieja ,że jednak to wszystko inaczej się potoczy
niźli jest pozornie zaplanowanym wszak, jak wspomniała-„ jesteśmy kobietami”.
Lekarza, który widząc oczywiste objawy wymagąjące natychmiastowej pomocy, żąda wykonana testu covidowgo i przy gorącej kawie czeka na jego wynik , powinno się w trybie natychmiastowym pozbawić prawa wykonywania zawodu, praw obywatelskich . Powinno się rozstrzelać ale ktoś powinien sprzątać ulice. PS Człowiek z potężna raną ręki zjawia się na SORze . Robią mu konieczny test na covid. Umiera nim doczekał na wynik. Zmarł na covid i choroby współistniejące. Rodzina przysłała kwiaty , wdzięcznaz pomoc w ostatnich chwilach, lekarzowi.