Lubię ciszę ,okrywającą mi kocem stopy… lubię
ciszę .To chwile na siebie, zakładane niczym nowe barwne sukienki. Kocham ciszę
, jak seledynowe szpilki ,gdzie mięta dominowała ale wszystka inna wiosenna
paleta pokrzykiwała wesoło. Kocham ciszę która niesie ukojenie na rany, na
skaleczenia na zmęczenie słowami. Kocham ciszę , jak Anię, niezmiennie ,żarliwie
z tęsknotą. Kocham ciszę jak , moment gdy klękałam przy konfesjonale i
spełniały się słowa zasłyszane, przeczytane ,sprawdzone. Słowa o szczęściu, gdy
łzy ociera ciepła dłoń Boga. Kocham ciszę jak kocham zaufanie. Zaufanie do
siebie, że jestem a buty moje zjednoczeniem ze mną, drogą jaka ma sens. Kocham
ciszę gdy niczego nie słyszę i słów nie pamiętam i obrazów nie widzę i zapachów
żadnych nie dostrzegam. Kocham ciszę którą słyszę i tę , której nie słyszę.
PS
Piję kawę w kubku starszym niźli ja jestem.
Jest ciepła. Smakuje mi .Uspakaja. Nie rozumiem dlaczego mleko do niej
dolewane, z lodówki, jest zimne gdy , by wszystko do siebie pasowało, gorącym
być powinno a może jest gorące a ja widzę tylko pozory .Obok siebie stoją dwa
zegary ale jeden biegnie szybciej a drugi go goni. Próbowałam określić, który
uciekał a który gonił. Bezskutecznie. Jutro może znów spróbuję dociec prawdy ,
o ile w tym zakresie jestem w stanie przenieść się dość daleko, do początków
działania zegara. Tam przecież mogę znaleźć odpowiedź. Bliżej , to niemożliwe.
PS
Bóg Ojciec. Duch
Święty. Syn Boży. Sześć słów, Trzy
istnienia. Jedno ciało i duch i krew i wszystko… jedno… mówili mi ,że
niepodobnym zrozumieć a ja z perspektywy czasu uśmiecham się dziecinnym
uśmiechem. Nie trzeba , nie musze rozumieć czegoś coś jest , co mam .Gdyby nie
trzy osoby , nie było by miłości… dopowiedzieli. Też mieli rację bo kochać,
znaczy siebie oddawać, przelewać w innych.