że śniłam. Dziś wiem to na sto procent ,że śniłam i wiem też co stało się później. Później, dłuższą chwilę po porannym zamieszaniu , gdy zrobiło się odrobinę ciszej, wyciągnęłam się z moimi urządzeniami na spacer. Nie trwał ów spacer zbyt wiele próba też się liczy , tak mówią ci od głowy, sprowadzeni by głową zmanipulować resztę ciała by było sprawniejsze i chętniejsze do działania. W końcu korytarza stoi kanapa. Duża ,czerwona, skórzana z prawdziwej skóry . Wygodna, bardzo wygodna. Na przeciwległym końcu korytarza pojawiła się ona ze swoimi urządzeniami, na wózku . Natychmiast nasze spojrzenia się spotkały , ona wydawała się nie być zainteresowana a ja przeciwnie. Wwiercałam się w nią i jej obraz coraz mocniej i mocniej by obrazu nie można było ode mnie odkleić, by nie można mnie było z niego umyć umykającą pamięcią.-Banał, pomyślałam. -Kiczowaty banał, ta scenka jaką produkuję .-Czy dlatego ,że coś nie ma odpowiednich kolorów, oświetlenia i dialogów, ma nie istnieć?