Weszłam na drabinę i spadłam więc raz drugi weszłam na drabinę i spadłam. Trzeci raz wbiegłam na drabinę i spadłam. Czarty,
wolniej spokojniej z impetem wparowałam i spadłam. Piąte chciałam jakoś
zaasekurować , sobie pomóc i widzów ucieszyć ale spadłam. Szóste wejście trochę
mnie już nudziło podejrzeniem o przypuszczalny koniec i zaskoczyłam się,
runęłam jak długa. Siódmy raz byłam ostrożna ,delikatna, uważna . Spadłam jak
bezwartościowa i małoważna. Ósmy raz był w sam raz aż mi nagle szczebel trzasł.
Dziewiąty wzbudził we mnie myśli przewidujące i spadłam nieuniesiona przez
szczeble pękające. Dziesiąty raz
zawalczyć chciałam bo upartą jestem i wytrwała lecz z dołu dał słyszeć się
głos-przestań leźć grubasie bo nie ma w zagrodzie drabiny w zapasie.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...