…poszedłem do Kalkuty. Miasta kast. Miasta lepszych bezwarunkowo i gorszych , bezwarunkowo. Poszedłem i usiadłem na skrzynce bo za nędzny grosz, skrzynka zawsze się znajdzie i szybko ktoś kto zechce , jeśli pozwolisz, buty wyczyścić, otrzepać z kurzu ramiona. Byłem boso ale czy ma to jakieś znaczenie gdy można zarobić na odrobinę pożywienia dla własnych dzieci. Z ulicy uciekły zwierzęta, odleciały ptaki. Zszedł grajek z kapeluszem grający Rachmaninowa z pamięci. Przejechał przedstawiciel. Przedstawiciele to kasta wywodząca się od pasożytów. Uczepieni żywiciela rośli , rośli w kolonie wysysając soki ze społeczeństwa do którego się dorwali. Wystarczy posłuchać spokojnie jednego z wywiadów, jakich wiele udzielają a tam bez skrępowania malują sieci powiązań pasożytniczych. Zdarza się ,że na tej sieci pojawi się ktoś zmyślniejszy a wtedy mając wszelkie potrzebne środki, staje się wybitnym, nawet będą jedynie miernym bo wszystkie pasożyty doskonale wiedzą, że trzeba wzajem sobie pomagać i
"Mordując swoje dziecko, nie przestajesz być matką. Jesteś matką zamordowanego dziecka."