…jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby … i stała się cisza wytęskniona .Jabłko, leżące i czekające
na śmierć pozwoliło poczuć smak , zapach. Wielki groźny pies bardzo mnie
przestraszył aż znieruchomiałam i stałam się garstką przerażenia a on tylko,
śmiejąc się ze mnie ,polizał mi stopy w sandałkach na cieniutkiej podeszwie.
Ubrana byłam, nie na ten czas i nie na tę okoliczność i w tym dopatrzyłam się
sensu bo oczekujemy by chwila była dopracowana a życie przykłady nam daje chwil
wciąż nieprzygotowanych, nieoczekiwanych . To ,że chwila była nagłą okazała się
być, argumentem było, że prawdziwszą od wszystkich innych. To ,że była chwila
nieoczekiwaną, dawała jej smak esencji a nie rozwodnionego soku z wodą
gazowaną. Gdy znanym jest dzień, jest nieprawdziwym. Gdy obcy się wydaje,
nieznany, zmysły biorą go za truciznę i obchodzą bardzo delikatnie jak z niebezpieczeństwem
wielkim, nieznanym. Ludzie spotykani na ulicy maja jedną , wciąż niezmienna
wadę. Chcą być. Chcą istnieć. Chcą zaistnieć. Chcą mieć wartość. Chcą mieć
znacznie ale po co chcieć wszak to zmienia tylko formę a wszystko inne
pozostaje takim samym. Nie jestem bardziej naga , nagą stając przed kimś niźli
naga, odziana w futro i sweter wełniany i grubą bieliznę .W zbiegu okoliczności
widziałam kilku ludzi w autach jadących , mijających moje. Straciłam czas
patrząc. Patrzę na siebie nagą w kontekście spadających liści, usychających
traw ale przecież usychających nie na zawsze a tylko przed zimą usychających bo
uciekać trzeba przed niebezpieczeństwem i ratować się przed złem . Uciekać
trzeba przed wężem bo nie będzie szlachetnym
dać się pokąsać, zabić się dać a …jeśli nasze pogodzenie się na śmierć wina
będzie bo żywi, żywa , mogę ostrzec innego człowieka ,że jest wąż i że jest
niebezpieczny i że jest niebezpiecznie i że jeśli chce, może odsunąć od siebie
ów kielich. Dla przechodnia ważna jest forma , dla zakochanej, treść. Nie
kocham cię przecież takiej jaką jesteś po wyjściu od charakteryzatorki a kocham
cię wychodzącą z pod prysznica .Nie tęsknię za twoimi futrami a za ciałem nimi
okrywanym. Nie tęsknię za twoim obrazem
a za tobą tęsknię.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...