…w kuchni płonął ogień.
Otworzyłam drzwiczki. Dołożyłam trzy kawałki drewna. Zamknęłam drzwiczki i na płomieniu, dzięki odsuniętej fajerce wydostającym
się na zewnątrz, postawiłam mały garnek z wodą. Do kufla w którym panowie
zazwyczaj piją piwo, wsypałam odrobinę herbaty i na łyżce, zawiniątko, takie
zabawne, miodu. Czekałam chwilę i woda zaczęła bulgotać. Zalałam wsypana
herbatę odrobina wody by się zaparzyła a resztę w garnku postawiłam na ogień
zakryty już fajerką. Dolałam do pełna wody w kuflu i wycisnęłam doń sok z połowy
cytryny. Usiadłam przy wielkim stole. Nie było nikogo. Dwoma rękoma unosiłam
gorący kufel i piłam herbatę tak wspaniałą jak chyba nigdy wcześniej. Herbata z
cytryną . Towarzyszka gorąca i jak cudowna. Żadnej wady.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...