...…ktoś wyrzucił drzewko mandarynkowe. Do śmieci chciał ale nie miał klucza więc zostawił pod bramą. Ładne jest drzewko mandarynkowe. Mi się podoba drzewko mandarynkowe. Drzew mandarynkowych się nie ubiera w światełka i ozdoby na Święta Bożego Narodzenia ale ja ubrałam siedząc na skrzynce obok śmietnika, z przygotowanym patyczkiem na wszelki wypadek. … Ubrałam w papierki po cukierkach, kolorowe i w kawałki chleba leżące z boku, kapsel od butelki i korek od wina co to gdzieś z dalekich krajów przywędrował, sobie tylko znaną drogą. Nic nie jest tym czym jest a jest tym czym jest dla nas. W kieszeni miałam piłeczkę. Nie wiem jak ja opisać bo piłeczka niepodobna do innych jakie opisać umiem. Wielkości pięści zaciśniętej , mojej , piłeczka. Miękka, delikatna, ciepła z napisem , który każdy czyta po swojemu. Na czubek drzewka mandarynkowego, które stało się choinką, założyłam piłeczkę o wielkości zaciśniętej dłoni. Otworzyłam dłoń i wyciągnęłam przed siebie a na niej dziecko, których wiele przed świtem wynosi śmieci za rodziców, położyło mi kawałek świeczki. Kawałek świeczki z niedokończonego spalenia, czy może z rozmowy, która wcześniej się skończyła a może to niedopałek świeczki był bo ktoś wrócił wcześniej niźli ktoś czekający się spodziewał i zgasili światło i zmęczeni poszli spać. Dziecko patrzyło z zaciekawieniem i ja patrzyłam z zaciekawieniem u umówiłam się z dzieckiem ,że będę i ono przyjdzie gdy wróci z przedszkola . Ono przyjdzie . Tak obiecało. Poczekam . Przyszło. Widziałam najpierw jak idzie ciągnięte przez rodziców a potem jak wychodzi z klatki z jakimś zawiniątkiem .-mam dla ciebie kanapkę. Z przedszkola. Schowałam dla ciebie. Porozmawiałyśmy , jak było. O zabawach , pani przedszkolance i panu przedszkolakowi jak woził dzieci w taczce po placu zabaw i że wszystkie dzieci czekały w kolejce na taczkowy autobus co by je zawiózł do dobrej wróżki a dobra wróżka by przeczytała o tym jak będzie kiedyś. Ciemno się zrobiło ale dziecko nie odchodziło bo jak mówiła, rodziców i tak nie ma w domu a rozmawiać z mamą przez komputer to nie to samo co z prawdziwą. Zmęczona usiadła na małej puszce po czymś tam i tak sobie siedziałyśmy, to ubierając drzewko mandarynkowe, to rozmawiając to milcząc bo tego na chwile nam było trzeba.-Wiesz, kiedyś tu siedział czasem taki pan i ja przyszłam tak jak by w jego zastępstwie… -wiem wiem, mama mi opowiada często tym panu.- Zapalimy mu świeczkę ?- temu panu, żeby wiedział gdzie przyjść bo ciemno ? -zaproponowała… i zapaliłyśmy niedopałek świeczki . Zrobiło się późno i przyszła mama małej dziewczynki . Wzięła ja za rękę i poszły a paląca się świeczka długo jeszcze pokazywała gdzie Kloszard powinien wrócić. Ktoś rzucił monetę, błyszczącą, dużą i stał nade mną a ja siedziałam . Wyciągnął rękę, pomógł wstać i poszliśmy …
...…ktoś wyrzucił drzewko mandarynkowe. Do śmieci chciał ale nie miał klucza więc zostawił pod bramą. Ładne jest drzewko mandarynkowe. Mi się podoba drzewko mandarynkowe. Drzew mandarynkowych się nie ubiera w światełka i ozdoby na Święta Bożego Narodzenia ale ja ubrałam siedząc na skrzynce obok śmietnika, z przygotowanym patyczkiem na wszelki wypadek. … Ubrałam w papierki po cukierkach, kolorowe i w kawałki chleba leżące z boku, kapsel od butelki i korek od wina co to gdzieś z dalekich krajów przywędrował, sobie tylko znaną drogą. Nic nie jest tym czym jest a jest tym czym jest dla nas. W kieszeni miałam piłeczkę. Nie wiem jak ja opisać bo piłeczka niepodobna do innych jakie opisać umiem. Wielkości pięści zaciśniętej , mojej , piłeczka. Miękka, delikatna, ciepła z napisem , który każdy czyta po swojemu. Na czubek drzewka mandarynkowego, które stało się choinką, założyłam piłeczkę o wielkości zaciśniętej dłoni. Otworzyłam dłoń i wyciągnęłam przed siebie a na niej dziecko, których wiele przed świtem wynosi śmieci za rodziców, położyło mi kawałek świeczki. Kawałek świeczki z niedokończonego spalenia, czy może z rozmowy, która wcześniej się skończyła a może to niedopałek świeczki był bo ktoś wrócił wcześniej niźli ktoś czekający się spodziewał i zgasili światło i zmęczeni poszli spać. Dziecko patrzyło z zaciekawieniem i ja patrzyłam z zaciekawieniem u umówiłam się z dzieckiem ,że będę i ono przyjdzie gdy wróci z przedszkola . Ono przyjdzie . Tak obiecało. Poczekam . Przyszło. Widziałam najpierw jak idzie ciągnięte przez rodziców a potem jak wychodzi z klatki z jakimś zawiniątkiem .-mam dla ciebie kanapkę. Z przedszkola. Schowałam dla ciebie. Porozmawiałyśmy , jak było. O zabawach , pani przedszkolance i panu przedszkolakowi jak woził dzieci w taczce po placu zabaw i że wszystkie dzieci czekały w kolejce na taczkowy autobus co by je zawiózł do dobrej wróżki a dobra wróżka by przeczytała o tym jak będzie kiedyś. Ciemno się zrobiło ale dziecko nie odchodziło bo jak mówiła, rodziców i tak nie ma w domu a rozmawiać z mamą przez komputer to nie to samo co z prawdziwą. Zmęczona usiadła na małej puszce po czymś tam i tak sobie siedziałyśmy, to ubierając drzewko mandarynkowe, to rozmawiając to milcząc bo tego na chwile nam było trzeba.-Wiesz, kiedyś tu siedział czasem taki pan i ja przyszłam tak jak by w jego zastępstwie… -wiem wiem, mama mi opowiada często tym panu.- Zapalimy mu świeczkę ?- temu panu, żeby wiedział gdzie przyjść bo ciemno ? -zaproponowała… i zapaliłyśmy niedopałek świeczki . Zrobiło się późno i przyszła mama małej dziewczynki . Wzięła ja za rękę i poszły a paląca się świeczka długo jeszcze pokazywała gdzie Kloszard powinien wrócić. Ktoś rzucił monetę, błyszczącą, dużą i stał nade mną a ja siedziałam . Wyciągnął rękę, pomógł wstać i poszliśmy …