…gdybyśmy miały
dziecko, czy byłoby ono sumą naszych egoizmów
? . Czy by było owocem naszych pożądań, pragnień
czy może zrodziłybyśmy wartość nie tylko nam a może nam wcale nie, wspaniałą ?
Czy dziecko nasze zdobywaniem wciąż nowym by było nas trzymających się za ręce.
Gór. wąwozów, rzek , pustyń, dżungli nieprzebytych czy może jednak dziecko
nasze nam może utrapienie ale ludziom radość by przyniosło. Gdyby było pomocą
nieposiadających, drogowskazem niepotrafiących, ciepłym kocem zziębniętych.
Bezpiecznym schronieniem krzywdzonych. Gdybyś mi wybaczyła i gdybyśmy do dziś
były razem jakie bo z naszego razem , kwiaty a z nich owoce powstały… Kanapka
dla głodnego czy zastrzyk przeciwbólowy dla obolałego. Wskazówka jak iść.
Sugestia by iść przestać. Czy czasem do naszego domu by przyszedł jakiś
człowiek i nazwał nasze dziecko :” dziękuję” czy może nasze dzieci imionami
jakich wstyd, byśmy nazywały a ludzie by je wymawiali z zaciśniętymi zębami.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...