…usiadłam a dzień
niepełny obok mnie usiadł i przytulił sie zmarznięty. – I tobie biedaku też
nikt nie powiedział ,że cie kocha. Tak bywa i nie musi być w tym ani odrobiny
naszej winy. Psy zawyły na dźwięk kościelnych dzwonów , które biją bym nie
zapomniała. Regularnie, codziennie, dokładnie i wciąż. Bym nie zapomniała i
staram się nie zapominać. Robię znak krzyża, klękam całując ziemię i prosząc o
błogosławieństwo dla niej , wszystkich ludzi, zwierząt, roślin. Dzwony przypominają
bym nie zapomniała a psy dokładając swój śpiew, mówią ,że to ważne. Bardzo
ważne. Najważniejsze w całym moim dniu. Coś tak niewielkiego, delikatnego,
nieznanego nikomu poza mną i Tobą jest najważniejsze ze wszystkiego a potem
przecież dzień jest jak co dzień przychodzący w prochowcu, paltociku
delikatnym, zwiewnym trenie , nago całkiem . Dzień przychodzi i ja jemu na
spotkanie z kubkiem gorącej kawy i marzeniem by dzień taki , raz jeszcze przywitać,
kawę gotując na drwach , włożonych pod kuchnię i rozpalonych samej. Pachnąca
dymem. Ubrana w dym jedynie i broniona przez moich obrońców by nikt mojej
nagości wobec świata nie nadużył. Zaśpiewam dziś z wróblem i innym
czarodziejskim ptakiem a pieśń pieściła będzie moje usta, moje ramiona, dłonie ,nogi stopy.
Lubię jak radość dotyka moich stóp i spoglądamy sobie w oczy i widać w nich
uśmiech i radość i wspaniałość dnia kolejnego i kolejnych chwil nam danych
byśmy mogły dogonić lub poczekać co za nami nadążyć nie może. Wiesz, kochanko
moja niedoszła, nieprawdziwa , nierealna …dla tej chwili żyję i choć każda po
niej następująca , równie ważna , to jednak ta teraz jest najważniejsza, najpiękniejsza, jak pocałunek
złożony na twoich stopach, by cię niosły i byś nie bała się iść.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...