Od miesięcy ,
zapowiadano i gdzie tylko można reklamowano, ze będzie marsz, ogromny marsz i „tylu nas
wielu nas” i wolność i równość i braterstwo i gilotyna gdzieś za miastem
zostanie zostawiona ?. Spokojne miast o spokojnych ludzi zostało dokapitalizowane mnóstwem obcych ludzi. Obcych
bo innych ale innych a przez to obcych. Nasi tutejsi inni są nasi, wspólni tacy
i już wklejeni więc bez nich nie było by miasta takiego samego ale nasi inni ,
nasi swojscy nasi są bardzo inni od obcych innych , którzy pojawiali się na
ulicach w restauracjach, barach ,knajpach. W teatrze nawet , jednym i piątym
też .Od miesięcy zapowiadano marsz i ludzi coraz to większa garść ciekawa była
i z ciekawością patrzyła, na przygotowania, relacjonowania, budowania,
kreowania i inne tego typu w takich razach, ….ania. Przyszedł w końcu dzień i obcy
inni zebrani w tłum zrobili szum zrobili coś co tyle przygotowywali i szli i
tańczyli i śpiewali i bawili się i nasi inni powychodzili na ulicę by tamtych
innych zobaczyć i z tamtymi innymi może zawrzeć znajomość a może nawet bliskość
ale obcy inni byli sami sterylni, niedotykalni.- :”to teatr”, powiedziała , kochanka
moja z którą razem usiadłyśmy na jej tarasie bo był przy trasie po której inni
obcy szli a na której inni nasi im się przyglądali, chcąc nawet ale jak wejść do
przedstawienia.- :”jaki teatr” zapytałam bardziej z grzeczności niźli chęci
doświadczenia wiedzy. – teatr, jak w innym kraju kiedyś i nic się nie zmieniło,
tyle ,że oni idą by znaleźć ofiary do zgilotynowania a w tamtym kraju, szli już
z głowami niesionymi na przedzie. – To teatr?...makabryczny teatr przyszłego
mordu. Nasi inni zostali, obcy inni odjechali. Kilku naszych innych zdecydowało
odjechać. Nikt nigdy więcej już o nich nie słyszał, podobno dali głowę że
wierzą w dobre intencje obcych innych.-To rewolucja ?- oby nie. Oby to owulacja.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...