Cisza nocy opowiada ,że
mogę . Mogę więcej , niźli moje :”nie mogę”. Cisza opowiada ,że trzeba mieć cierpliwość
,że trzeba mieć wiarę, trzeba mieć pewność bo w niej, ciszy nocy, nic nie
dzieje się niepotrzebnie, nic nie dzieje się na próżno i nic nie dzieje się dla
samego :dzieje się”. Nie wiem dlaczego wśród ciszą się karmiących, pojawiam się
nieprzymuszona. Nie zmuszam się do snu. Nie zmuszam do jeszcze kilku minut poza
świadomością by mieć zapas na dzień, który oczekuje ode mnie bycia :”w formie”.
Zawijam siew szlafrok i schodzę nieoświetlonymi , szerokimi schodami w dół.
Moje nogi już pamiętają. Bardzo dobrze pamiętają gdy idą same. Gdy nagle
włączam świadomość przy wchodzeniu czy schodzeniu, pojawiają się problemy. Bywa
nawet że potknę się na , przecież doskonale mi znanej trasie. Są rzeczy , które
nie wymagają roztrząsania, pilnowania ich, kontestowania. Rozkładania na
części, na drobne na za i przeciw. Są rzeczy , które są i takimi muszą
pozostać. Jak zawsze. Jak kiedyś . Jak dziś. Jak jutro. Usiadłam na pierwszym
stopniu i chciałam poznać odpowiedź na pytanie :” jak „. Jak to jest zrobione,
jak zrobione są te schody ,że można po nich wchodzić i schodzić jak można na
nich siedzieć , jak można na nich odpocząć jak można na nich mieć fantazję i o
fantazjach marzyć i co by na nich nie położyć, co by na nich , one będą i
zostaną . Pozwalając wejść i zejść. Dając nowe poziomy, nad poziomy wzlatać ,
pozwalając. Posiadacz przyniósł mi kawę w starym , lekko wyszczerbionym kubku-„
by wszystko do siebie pasowało” -powiedział.- by wszystko do siebie pasowało,
powtórzyłam za nim a on pocałował mnie w czoło, potem w rękę, uśmiechnął się i wrócił
do siebie. Nie wiem , często nie wiem jak ma na imię ale wystarczy ,że jest .
Dobrze ,że jest i że wciąż nie pozwala mi na zwątpienie, że jest, bo ja jestem.
Beze mnie nic zdarzyć się nie może i nie zdarza się.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...