Śniłam dziś
Kloszarda. Delikatnie, bez nadmiernego
wchodzenia . Zza węgła śniłam. Siedział odwrócony do mnie plecami na kamieniu
na którym i ja czasem siadam. Zgarbiony. Z głową w nieznanych mi sprawach
zanurzoną.-zrobię nam kawę. Tobie i ja sobie. Zawołałam do niego a on nawet się
na to nie poruszył. Zmartwiłam się bo przecież … przyszedł jakiś pan i usiadł
obok Kloszarda i rozmawiali żywo gestykulując i słychać było strzępki
przekleństw , strzępki wściekłości z jednej ale i z drugiej strony polemiki .Obcy
człowiek wstał i powoli, poprawiając ubranie , podszedł do mnie- jestem pan
Cogito-jasne a ja żona cezara. Uśmiechnął się na to imię- Pani jest Natalia,
prostytutka , która w oczach ludzi rehabilituje się za swoje grzechy ale w
rzeczywistości, odpowiedzialność jest pani obca.- a pan jest, cholera wie kim
czym. Postacią do mnie podobną albo mi odległą z pewnością równie jak ja zarozumiałą.-To
możliwe, odrzekł.-Kloszard, pani przyjaciel, -nie mam przyjaciół, ostro
zaprotestowałam- będę się upierał, pani przyjaciel wspominał ,że czeka pani na
pana Herberta- już nie tak jak kiedyś . – Nie można czekać w nieskończoność.
Czekanie i wiara w jego sens ma swoje ograniczenia i pana autor tez takim
ograniczeniom jest poddany.- Rozumiem. Uśmiechnął się. –jak udała się noc z
pani znajomą gotową panią nakarmić? -a dziękuję , było smacznie miło ale bez
przesady dlatego czuję się zrelaksowana a nie przemęczona. Kloszard podniósł
się z kamienia i szedł w moim kierunku. Obcy człowiek zniknął. Był już bardzo
blisko i bardzo mocno całym ciałem zaczęłam się cieszyć na to spotkanie i już
chciałam krzyknąć z radości i już gdy zamknął mi usta kładąc na moich wargach
palec.- Wściekłam się, tak cholernie się wściekłam że aż się z tego wszystkiego
obudziłam bo …już nawet nie wiem co miało być po :”bo”… Nie usłyszałam ,że woda
się zagotowała, że trwało to zagotowanie na tyle długo ,że została tylko
odrobina jej na dnie, reszta zniknęła. Dobrze ze starczyło na odrobinę kawy ze
śmietanką i cukrem. Na plecach poczułam jej piersi i ręce zamykające się na
moich- głodna ?....jeszcze głodna ?....
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...