Nie wiem co się dzieje a dzieje się na pewno
bo od tygodni mam wciąż jeden i ten sam sen . Pierwszy, drugi piąty, dziesiąty,
to było zastanawiające ale dziś
przeraziłam się. Stoję przed ogromna
szybą wystawową za którą powieszono mundury. Jest mnóstwo różnych , kompletnych
i niekompletnych. One bez znaczenia. Kurtka mnie woła. Nosiłam taką . Miałam
taką . W kieszeniach magazynki a w mniejszej, różaniec. Strzelanie do żywych ludzi
. Jeśli trafiłam, człowiek był martwy. Jeśli on by mnie trafił, ja bym była
martwa. Kurtka wciąż wisi i czeka i wystarczy bym weszła i kupiła ale nie ma
ceny. Dlatego nie wchodzę i nie kupuję bo nie ma ceny a wiem ,że nie ma
nic bez ceny. Wszystko ma wartość ale na
kurtce nie ma jej wartości…więc ile ?
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...