Rano wstawali, jedli śniadanie, żonę
całowali, dzieci i szli do pracy . Tam zamordowali kilka, kilkaset, może nawet
kilka tysięcy ludzi, brali prysznic i wracali do domu. W kontekście wybuchu
powstania takie myśli do głowy przychodzą ale to nie jest historia, nie
opisałam wczoraj, nie opisałam czegoś co było. Pisałam co jest. Dziś, teraz,
tutaj. Można wypisać nazwę, adres, sposób ludobójstwa. To dzieje się codziennie i codziennie ten sam
wrzask jak wtedy w czasie powstania. Na ścianach znaki. Dlaczego tamte znaki
były tak ważne? Ratowały życie, były jak masaż na otwartym sercu i są nadal,
jak masaż na otwartym sercu. Wydaje się dziecinne, śmieszne …kreska jakaś ,
kształt, kolor.. wydaje się mordercom ,że mogą bawić się i kpić z masażu na
otwartym sercu. Naród, ludzie, człowiek. Mają kilka, czasem kilkanaście takich
znaków, miejsc, gdzie są narodem, wspólnotą nawet jeśli ta wspólnota poszarpana
umęczona. Mordercy biorą do ręki taki znak i domalowują, zmieniają, bawią się
manipulują a wszystko by znak przestał poruszać sercem. Mordercy mordują znaki,
jak ludzi. Bez znaków jak się
rozpoznamy, że my jedno ?
Nie wolno tykać znaków.
Można je z miłości całować i szminką poplamić ale nigdy oblewać czerwoną farbą.