..dawno temu z ojcem Pio spacerując, poprosiłam go by
, zanim umrę, bym by pomógł mi się wyspowiadać. Pewnie w jakiś sposób,
spowiadam się codziennie, codziennie wyrzucam sobie niegodziwości każdego dnia
. Zakorzeniono we mnie ,że muszę przyjść, uklęknąć i zapłakać. Zakorzeniono ale
gdyby tylko to , pewnie gałązka ta dawno by obumarła , wyschła, odpadła i nie
wadziła wcale. Ta potrzeba jest , stała się integralną częścią mnie samej.
Naturalnie, zwyczajnie, po prostu. Nie wiem czy to jego przyczynek, nie wiem
czy to za jego sprawą ale dostałam zlecenie na konfesjonał. Ot potrzebny jest w
pewnym kościele, pod chórem gdzie jest dla niego idealne miejsce. Z jednej
strony, nic nadzwyczajnego bo mebel , element wystroju jak każdy inny ale
przecież to nie tak. Pomyślałam ,że powinnam pierwsza przy nim uklęknąć i się wyspowiadać
ale to takie banalne takie jakieś infantylne. Bez sensu , więc w czym rzecz… rzecz
w spotkaniu z tym , banalnym wydawać by się mogło , elementem wystroju. Spotkaniu
z tym że ktoś tam będzie mógł i się wyspowiada. Spotkaniu z tym ,że ktoś tam
usłyszy , czego wcześniej nie słyszał. Spotkaniu …z myślami na ten konkretny ,
jedyny temat… rachunek sumienia. Tak sobie myślę, że to dobrze ,że nie oczekuję
…a z ciekawością zrywam kolejne owoce z krzaków które mijam po drodze… jedne
słodkie, inne cierpkie, inne bez smaku, który moje zmysły dostrzegają. Tak mi
jakoś same płyną łzy… może nalewki… Panie Boże… wszak trochę kiepsko rozmazana
kobieta wygląda…
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...