…czy ktoś może mi podać
kreskę kokainy ? Był szum, było zamieszanie, byli ludzie i ich wielu i były
rozmowy i komentarze i był wernisaż chociaż bez alkoholu, bez hostess
czekających na skinięcie. Pozostaje mi niedosyt bo lubię wernisaże, lubi moja
pycha gdy mnie chwalą poklepują po plecach , chcą ze mną zamienić słowo .
Wszystko cichnie. Ludzie rozchodzą się do swoich domów lub wcześniej do
hotelowych pokoi by zdradzać dane obietnice ale w końcu lądują w swoich domach.
Nieliczni na ulicy , bo dom zamyka przestrzeń, odbiera wolność , zmusza… wymaga,
oczekuje. Lubię wernisaże bo zazwyczaj spotykam kobietę z którą wychodzę i
dopełniamy rytuału „wernisażowego” ale tym razem było inaczej. wyjątkowo było ,
rzec by można. Dostałam miód za który zapłaciłam. Możliwe ,że pierwszy raz w życiu
miód prawdziwy . Taki jak robi się z umiejętnością dla siebie i dla tych,
których nie krzywdzimy sprzedając im chrzczoną wódkę w barze. –czy udało mi się
zrealizować pomysły z tym projektem związane ?. Nie, nie udało się spełnić
żadnego ale jest , odbieram to jako naukę, że nie warto liczyć ,że ktoś pomoże
nam dopełnić malowanego obrazu kreską wyjątkową, oryginalną, jedyną. Warto
oddać obraz niedopowiedziany na tyle ,by każdy był w stanie mieć pewność, że
jego pomysł na dokończenie stworzy dzieło jedyne , niepowtarzalne i wspaniałe.
Spotkałam człowieka który w umowie o pracę ma warunki wyjątkowe ale nie
rozczarował. Co prawda poddał się bo nie miał wyjścia, moim pomysłom ale nie
czułam by zrobił to szczerze, tak jak ma to w umowie o pracę. Teraz, gdy już
szum opadł, spróbuję sobie kupić jeszcze malutkie namiastki tego samego. Kupić
sobie spróbuję, rozmawiając ze sprzątaczkami , sprzątającymi po wernisażu
śmieci i prostujące , poprzesuwane obrazy.
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...