Jest cisza. Coraz więcej ciszy z którą przychodzi strach. Strach przed ciszą a przecież cisza to ukojenie. Cisza to uspokojenie. Cisza to rozstanie z nadzieją, pewnością powrotu.Ludzie wokół są przestraszeni. Pielęgniarka, lekarka, nawet Pani salowa sprawia wrażenie wielkiego frasunku ,że ja ich nie słyszę a przecież mówią do mnie, pytają, szukają odpowiedzi jednak ja ich nie słyszę.Patrzę.Patrzę ale patrzenie mnie męczy więc zamykam oczy i wszystko przestaje istnieć. Czuję ,że wlewają we mnie w moje żyły jakieś substancje. Pewnie mają mi pomóc ale jak będzie wyglądała konsekwencja tej pomocy...będę mogła wstać i iść ? Będzie jak dawniej ? Jeśli jak dawniej to kiedy jak dawniej ? Jest cisza ale nie do końca bo słyszę kukułkę. Co się stanie i kiedy ? ale jak zadać pytanie by dostać odpowiedź prawdziwą.Czuję zapach kremu, którego do rąk używa pani doktor. Nawilża mi wargi. Dziękuję chociaż nic nie mąci ciszy.
PS
Człowiek, którego za świętego miałam, zaskoczył, zniesmaczył, rozczarował, pośród ludzi idąc bo do ludzi posłany ale odgrodzony, ale pochowany ale przestraszony ale nieobecny .