...okoliczności sprowadziły mnie do roli zwierzęcia. Poczułam się jak zwierzę, nie jak człowiek. Dlaczego tak ? . Przebywanie w szpitalu ogranicza możliwości kontaktu z różnymi ludźmi. Różny jest personel ale dla niego jestem pacjentem, człowiekiem już niekoniecznie. Przebywanie w szpitalu w roli pacjenta sprowadza nas do roli rzeczy do naprawienia. Kontakty z ludźmi pozwalają nam być ludźmi ale gdy tych kontaktów nie ma lub jest niewiele, zaczynamy stawać się zwierzętami, rzeczami. Gdy wpadali do mnie w odwiedziny , przynosili odrobinę świata wczorajszego w którym nie byłam zniewolona kroplówkami, godzinami ich przyjmowania, sznurkiem z którego nie mogę się zerwać no chyba ,że chcę sobie zrobić krzywdę. Z tygodnia na tydzień, jest im trudniej, pewnie nudniej, może i mniej ciekawie mnie odwiedzać. Może uświadamiają sobie ,że nie jesteśmy prawdziwą rodziną a jedynie rodziną stworzoną przez Kloszarda. Obudziła mnie pielęgniarka serwująca kolejny zabieg, kolejny lek, miła, uprzejma, uczynna ale obca , odległa. Z innego świata wpadająca na moment by po chwili wrócić do siebie zostawiając mnie a może wcale mnie nie spotykając.Zadałam sobie pytanie , o co tu chodzi?. Co ze mnie chorej czyni ,że jestem człowiekiem a co czyni ,że jestem zwierzęciem, pacjentem. Sama nie mam na to wpływu bo cóż, nic nie mogę zrobić by być człowiekiem , leżąc, nie tworząc niczego , nie budując, nie niszcząc. Człowiekiem jestem dzięki innym ludziom. Dzięki ich emocjom, ich poświęconemu mi czasowi. Gdy jestem w stanie poruszyć emocjami innych ludzi, jestem , istnieję ale gdy nie jestem w stanie emocji wywołać by poruszyć innymi ludźmi, przestaję istnieć. Zaczynam być przezroczysta, niewidoczna, niedotykalna i niedotykana. Godzę się z tym ale nie do końca. Mam przecież 45 lat . Za mało by pogodzić się z nieistnieniem a zbyt wiele by zbudować coś co pozwoli mi być istnieniem. Zbudować relacje, związek...mieć kogoś kto pozwoli mi być człowiekiem. Nie odwiedza mnie nikt z kto by mnie wziął za rękę i z tęsknotą patrzył w oczy. Mam z tym walczyć czy przyjąć do wiadomości a potem pogodzić się z tym. Mam 45 lat i jestem na rozstaju bo nie wiem czy chcę umrzeć czy chcę żyć. Jeśli jestem człowiekiem , chcę żyć ale jeśli nim już nie jestem to po co mam żyć. Jeśli nie istnieje człowiek , dla którego żyję, żyć już nie powinnam ale jeśli istnieje człowiek , któremu jestem potrzebna... Nasze człowieczeństwo zależy od drugiego człowieka...od tego czy stworzyliśmy miejsce dla owego drugiego człowieka. Jeśli nie, nie jesteśmy ludźmi a jesteśmy obiektami, pacjentami , jednostkami i takimi tam....
...pierwszy raz, tego roku, wypiłam kawę na tarasie. Moim tarasie. Odwiedził mnie , znajomy, tak myślę, sokół. Przywitał się. Wszystkie stworzenia się sobie kłaniały i ja również. Słońce ogrzewało gołe stopy . Nie było śniegu. Nie było zimnych , bolesnych wiadomości ze świata. Wolność. Wygrzewanie się na słońcu , kojarzę z wolnością. Wolność to bycie bliżej świata. Jeszcze świata, stworzonego dla mnie przez Boga a którego nie zniszczyłam zostając na betonowej polanie , dla "wygody". Da się, można , z wysokościowca polecieć w dal, na kolejny wysokościowiec, ale o ile piękniej jest polecieć z jednego ogromnego drzewa na kolejne ogromne drzewo. Lot nawet z niewysokiego derenia rosnącego pod płotem , piękniejszy się wydaje być od lotu z jednego słupa ogrodzeniowego na kolejny. Delektuje się bo posiadam a gdybym nie posiadała ? Tarasu na którym mogę pic kawę z gołymi nogami ogrzewanymi słońcem ? Posiadanie nie czyni wolnym a czyni leniwą,rozkapryszoną. Ogrodnik posadził kwiaty. ...