....było mi bardzo przykro , pewnego dnia gdy zwiodło mnie wielkie zgromadzenie wielu ludzi. Ciekawość mnie przywiodła . Ktoś pięknie grał na skrzypcach a ludzie wrzucali mu pieniądze do futerału. Drobne, papierkowe i dostrzegłam kartkę a na niej napis:"zbieram na leczenie dla chorej". Nie wrzuciłam nic bo nie miałam nic przy sobie. Wycofałam się . Stanęłam z tyłu tłumu, usiadłam na krawężniku i przyglądałam się ludziom. Pewna kobieta z dzieckiem na inwalidzkim wózku płakała cicho i nic co działo się z tłumem nie potrafiło jej uspokoić, ucieszyć. Ktoś z tłumu podszedł do niej i zapytał "dlaczego płacze ?". Kobieta powoli, zbierając siły , odpowiedziała ,że nie umie grać, nie umie śpiewać, nie umie skakać ni rzucać kulkami . Nie umie stanąć i prosić. Nie umie wdrapać się na drzewo i krzyczeć. Umie się się swoim dzieckiem jedynie opiekować a to wystarczy by być z dzieckiem do czasu gdy umrze. Oby do tego czasu. Powiedziała ,że czuje się winna ,że potrafi zbyt mało . Inni potrafią więcej i ich dzieci ktoś wyleczy i ich dzieci będą żyły i przynosiły radość rodzicom, sobie, wszystkim. Ona nie ma lub nie potrafi z siebie wykrzesać żadnej innej umiejętności ponad tą jedną. Tłum cieszył się , skandował radość z wielkiej kwoty zebranej na leczenie dziecka za którym ktoś potrafił krzyczeć . Matka nie znajdująca w sobie nic ponad umiejętność opieki, odeszła płacząc .