...i było cudownie a potem przyszło przebudzenie i uświadomienie " straconego czasu " ? Zwiedzałam, czytałam,słuchałam, uczyłam się nie pozostawiając po sobie niczego. Kompletnie niczego mi uświadomionego. Wzięłam kartkę, ołówek i zaczęłam przepisywać tę pustkę nagle poczułam błogi spokój bo w końcu coś dodawałam a nie tylko brałam a potem spotkałam dziewczynę na wózku siedzącą i wpatrzona w okno. Powiedziała :" szkoda ,że tu nie ma drzwi bo mam ochotę przejechać je i spaść ".-Nie wiem dlaczego to Pani powiedziałam ale coś we mnie mnie popchnęło do tego wyzwania, tylko do tego mnie popchnęło.-Wózek ma aż takie znaczenie ?.-Zniewala. - Nie mogę przestać o nim myśleć a tak bardzo bym chciała mieć choć jedna myśl poza nim.- Nie , bym chciała niemożliwego i zacząć chodzić i biegać i tańczyć ale możliwego przecież, nie myśleć ,że to mnie ogranicza, że mi przeszkadza, że tworzy mi niemożliwości, które przecież mogę pokonać i mam mniej niemożliwego niźli wielu innych. Popatrzyłyśmy na siebie. Ja z kilkoma workami czegoś co kablami przedostaje się do mojego organizmu, uwięziona przez stojak z jakąś elektroniką ,która wrzeszczy gdy coś odbiega od normy i ona...ze ślicznymi acz bezwładnymi nogami przypadkiem odkrytymi przez nieuwagę, niezgrabność. Umówiłyśmy się na spotkanie. Ona kaleka z określonym kalectwem i ja, kaleka z kalectwem niewypowiedzianym jeszcze i tęsknotą by komuś się z owej męczącej niedołężności wyspowiadać. -Może jednak nie...kaleki ?