Mały chłopczyk w ciemnych podkolanówkach ,ciemnej ulicy elementem przed ogromnym wystawowym oknem za którym mnóstwo, jeden obok drugiego , obok siebie ustawionych telewizorów. Obraz jakich wiele pamiętam ze swojego pamiętnika bo czasu było dość a potrzeby niewiele by go zagospodarować ,inaczej niźli chodząc wzdłuż szyb wystawowych i patrzeć na rzeczy z których niektóre kiedyś mogłam mieć. Później miałam. Padał deszcz. Dość dużo deszczowych kropel spadało a ja miałam parasol taki ogromny dla dwojga i podeszłam by ochronić chłopca , czarnobiałego w czarnych podkolanówkach z mokrymi lakierkami z paskiem na nogach. Na ekranach kobieta, wyszła z kamiennej sauny, ubrana we włosy, długie, czarne, mokre i kontrastujące ze śniegiem. Usiadła na pniaku obok którego siekiera z drobinkami krwi bo ktoś niedawno na rosół kurę zabijał. Biały śnieg, pokrwawione ostrze, szary pieniek, gorąca , parująca skóra nóg. Usiadła, siedziała a my patrzyliśmy z moim kolega widzem przypadkowym....