Jak zawsze w domu ktoś jest tak w tym jednym, myślę ,że dość ważnym momencie , dla mnie, nie było nikogo. Telefon, decyzja, auto, nóż bezduszności wycinający mnie z mojego bezpiecznego świata i pozwalający by obcy ludzie zabrali mnie w świat, którego nie znam, którego się boję, który mnie przeraża. Udało mi się do torebki zabrać małą butelkę lekarstwa i to ono pomogło mi przetrwać te pierwsze chwile przerażenia. Jako zazwyczaj pyskata, bezczelna, zasadnicza, tak teraz jak przestraszony pies , który na swoim podwórzu zabijał i gryzł wszystkich , wieziony na rzeź pokorny jest, spokojny, przerażony. Dlaczego przyszło mi do głowy ,że wiozą mnie na rzeź ? – niby gdzie mogli mnie wieźć ludzie bez kombinezonów, bez maseczek ,bez testowania, bez czekania w kolejce na wynik . Wczoraj jeszcze bez tego nie było niczego a dziś …obawy moje , myślę ,że uzasadnione iż coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Dziwne, nie rzucili mnie jak śmierdzącego psa na jakiś rozpadający się leża...
"Mordując swoje dziecko, nie przestajesz być matką. Jesteś matką zamordowanego dziecka."